A miało być tak pięknie

BMW
Maciej Blum
19.4.2018

Jakiś czas temu mówiono o milionie samochodów elektrycznych. Wszystko pięknie i ładnie, ale droga do tego stanu robi się coraz bardziej wyboista. BMW właśnie stwierdziło, że Polska nie jest już na liście priorytetów, jeśli chodzi o budowę sieci stacji szybkiego ładowania samochodów elektrycznych wzdłuż najważniejszych szlaków komunikacyjnych w kraju.

Wszystkie koncerny – w tym także BMW – stawiają na elektromobilność. BMW na w planie 20 nowych modeli do 2025 roku, a oprócz tego firma stała się członkiem unijnego projektu NEXT-E, który otrzymał ponad 18 miliardów euro dofinansowania na budowę 222 szybkich i 30 ultraszybkich stacji ładowania samochodów. W projekcie uczestniczy także Nissan, E-ON i MOL. Do tej pory mapa nowych stacji ładowania pokrywała również terytorium Polski.

Jak ustalił Dziennik Gazeta Prawna, o inwestycje BMW związane z elektromobilnością zabiegali politycy PiS, a poważne rozmowy toczyły się z udziałem Mateusza Morawieckiego, który wówczas był ministrem rozwoju. Jak mówi DGP rozmówca z otoczenia rodziny Quandt, był też w tej sprawie kontakt z „osobami odpowiedzialnymi za prowadzenie biura Jarosława Kaczyńskiego”. – Zainteresowanie rozwojem elektromobilności w Polsce było ogromne. Chodziło o budowę infrastruktury do ładowania samochodów i rozwój sieci – przyznaje rozmówca DGP.

Ambitne plany legły jednak w gruzach już na początkowym etapie. Decydujące okazały się zmiany w prawie dotyczącym energetyki odnawialnej i farm wiatrowych. Energia odnawialna i wiatraki mają tutaj duże znaczenie, ponieważ Susanne Klatten z domu Quandt – dziedziczka rodziny twórców koncernu samochodowego BMW (jej majątek szacowany jest na ponad 20 mld dol, jest najbogatszą kobietą w Niemczech i 38. najbogatszym człowiekiem świata) jest udziałowcem w spółkach mających kontrolę nad polskim przedsiębiorstwem z branży energetycznej – C&C Wind. Ta właśnie spółka znalazła się wśród 20 firm, z którymi umowy uznała za nieważne kontrolowana przez Skarb Państwa gdańska Energa. Jak podaje DGP – Gdy umowy zawierano, świadectwa pochodzenia będące systemem wsparcia dla odnawialnych źródeł energii kosztowały ok. 280 zł. Przez pięć lat potaniały o 90 proc., tymczasem zapisana w kontraktach cena była mało elastyczna. Powodowało to, że krajowe koncerny energetyczne – odbiorcy prądu z odnawialnych źródeł – traciły.

Unieważnienie umów spowodowało, że amerykańska grupa Invenergy pozwała Polskę w międzynarodowym arbitrażu i żąda 2,5 mld zlotych odszkodowania z tytułu utraconych korzyści. Może się okazać, że podobne kroki podejmie kontrolowany przez Panią Klatten Nordex – udziałowiec w C&C Wind.

Jak podaje DGP we wrześniu 2017 r. spółka Energa Obrót wszczęła 22 spory sądowe przeciwko wytwórcom energii z odnawialnych źródeł energii oraz bankom o ustalenie nieważności umów sprzedaży zielonych certyfikatów. – Podstawą jest przekonanie o bezwzględnej nieważności tych umów – mówi Adam Kasprzyk, rzecznik Energi.

Zdaniem rozmówców Dziennika Gazety Prawnej zaangażowanie BMW w rozwój elektromobilności w Polsce będzie już mało prawdopodobne. Podnoszone są kwestie zaufania oraz fakt, że jeśli wiążące przepisy prawa w jakiejś branży są nagle drastycznie zmieniane, to trzeba się zacząć zastanawiać, czy za chwilę tak się nie stanie w branży, w której aktualnie prowadzone są działania. W ten sposób wypowiada się jeden z informatorów DGP znajdujący się w otoczeniu rodziny Quandt.

Źródło: gazetaprawna.pl

O Autorze

Tagi artykułu

Zobacz również

Chcesz otrzymać nasze czasopismo?

Zamów prenumeratę