Rachunek energetyczny

Raven Media – Maciej Blum
Maciej Blum
4.4.2019

W marcu Parlament Europejski oraz Rada Europejska przegłosowały zaostrzenie limitów emisji przez nowo produkowane samochody.

Między innymi przyjęto redukcję emisji dwutlenku węgla o 31% do 2030 roku. Należy tu uściślić, że dzisiejszy limit to 130 g CO2/km, a od 2021 roku będzie on już wynosił 95 g CO2/km. Co to oznacza? Wyjaśnijmy najpierw, skąd ten gaz w ogóle bierze się w spalinach. Dwutlenek węgla jest najbardziej pożądanym efektem spalania każdego paliwa. Jeśli w spalinach znajdują się inne związki węgla, to znaczy, że proces ten był niekompletny. Stosowane aktualnie systemy kontroli czystości spalin mają na celu monitorowanie procesu spalania w silniku, tak aby efektem były spaliny zawierające jak najwięcej CO2 i jak najmniej innych związków węgla, takich jak węglowodory czy toksyczny dla człowieka tlenek węgla (CO).

Można założyć, że ilość emitowanego dwutlenku węgla odpowiada ilości spalanego paliwa. Tego rachunku nie da się oszukać. Zatem jeśli samochody mają emitować o 31% mniej dwutlenku węgla, oznacza to, że będą musiały po prostu spalać o tyleż mniej paliwa. Na opornych producentów, których auta palą zbyt dużo, przygotowano bat w postaci opłaty z tytułu przekroczenia emisji dwutlenku węgla.

Obecnie obowiązująca norma na poziomie 130 gramów emisji dwutlenku węgla na każdy przejechany kilometr odpowiada zużyciu około 5,6 litra benzyny lub 4,9 litra oleju napędowego na 100 km. Dobrze wiemy, że współczesne samochody palą więcej, a żeby tego dowieść, UE wprowadziła nowy system badania zużycia paliwa.

Co się stanie, jeśli samochód spali więcej paliwa i wemituje więcej CO2? Za każdy 1 gram przekroczenia emisji przez każdy wyprodukowany w 2019 roku pojazd producent zapłaci 95 euro kary. Od 2021 roku próg emisji zostanie obniżony ze 130 do 95 gramów, więc kwota kar z pewnością wzrośnie. Samochody nie bardzo już mogą mniej palić.

Poziom emisji jest ustanowiony dla całej gamy modelowej każdej z marek, więc paliwożerne modele mogą być „kompensowane” przez ich elektryczne odpowiedniki. I tak, mając jedno auto emitujące 200 g/km i jeden model elektryczny, sumarycznie otrzymujemy emisję 100 g/km dla każdego z samochodów. Aby skłonić producentów do inwestowania w ekologiczne układy napędowe, wprowadzono dodatkowe zachęty w postaci korzystniejszego przelicznika dla aut emitujących poniżej 50 g CO2/km.

Jaki wniosek się tu nasuwa? Na pewno narzucone przez UE ustawodawstwo wpływa na czystość spalin, ponieważ pojawia się coraz więcej filtrów oraz systemów ich oczyszczania. Nie widać jednak, aby samochody paliły znacząco mniej od tych produkowanych 10 czy 20 lat temu. Jedyna nadzieja na obniżenie emisji to zwiększenie udziału modeli hybrydowych bądź całkowicie elektrycznych, czyli przeniesienie źródła CO2 z dróg do kominów elektrowni.

O Autorze

Tagi artykułu

Zobacz również

Chcesz otrzymać nasze czasopismo?

Zamów prenumeratę