Znów nowe przepisy?

MAHA
Maciej Blum
6.3.2019

Dość często w słowie wstępnym skupiam się na sprawach ekologii. Dlaczego? Otóż w ostatnim czasie w tej kwestii sporo się dzieje. Tym razem chodzi o plany rządu mające na celu ograniczenie procederu wycinania filtrów DPF.

Dotyczą one przede wszystkim zwiększenia dokładności badania zadymienia spalin podczas kontroli na SKP. Podstawową zmianą jest to, że badanie składu spalin i ich zadymienia w przypadku samochodów z silnikiem Diesla ma być obowiązkowe dla każdego pojazdu. Obecnie badanie takie jest fakultatywne, a podłączenie samochodu do analizatora spalin następuje wyłącznie wtedy, kiedy diagnosta widzi ku temu jakieś przesłanki.

Kolejną zmianą w systemie badań technicznych ma być wprowadzenie nowej skali służącej do określenia zadymienia spalin. Obecnie normą dla silników zgodnych z Euro 5 i 6 jest współczynnik zadymienia na poziomie 1,5 m-1. Według nowych wytycznych próg ten zostanie zmniejszony do 0,2 m-1 dla silników bez turbodoładowania. Jednostki z turbo będą musiały zmieścić się w limitach na poziomie 3 m-1.

Diagnosta będzie ponadto zobowiązany do dokładnego sprawdzenia, czy z samochodu nie usunięto filtra DPF. Może się to okazać problematyczne, ponieważ poza pomiarem zadymienia spalin nie dostanie żadnych dodatkowych narzędzi pozwalających na stwierdzenie fizycznej obecności lub nieobecności filtra cząstek stałych. Już samo obniżenie progu zadymienia ma być wyznacznikiem, czy w samochodzie filtr jest, czy go nie ma. Dodatkowo wyniki pomiarów mają być rejestrowane w archiwum SKP, co oznacza, że kontroli będzie można poddać nie tylko urządzenia diagnostyczne, ale też archiwum pomiarów.

Czy to coś zmieni? Według informacji opublikowanych przez CEPiK w 2018 roku przeprowadzono ponad 18 milionów badań technicznych pojazdów. Tylko 615 tysięcy z nich zakończyło się wynikiem negatywnym. To oznacza, że przeglądu nie zalicza tylko 1 na 28 samochodów. To świetny wynik, ale warto się zastanowić, skąd się on bierze i czy jest prawdziwy. Na pewno jest obarczony sporym błędem wynikającym z samej oceny wizualnej samochodu. Gdy diagności stwierdzają, że auto już na pierwszy rzut oka nie powinno być dopuszczone do ruchu, odsyłają klienta „z kwitkiem” bez wjeżdżania na kanał. Następuje więc pewna selekcja wstępna.

Co ciekawe, według GUS w Polsce zarejestrowanych jest prawie 27 milionów pojazdów osobowych i motocykli. Nawet odliczając auta nowe, które wymagają przeglądu co trzy lata, oraz samochody użytkowe, różnica między liczbą zarejestrowanych pojazdów i przeprowadzonych badań technicznych sięga 6,5 miliona. Tyle też niediagnozowanych samochodów i motocykli jeździ po drogach i nikt nie wie, czy się do tego nadają.

O Autorze

Tagi artykułu

Zobacz również

Chcesz otrzymać nasze czasopismo?

Zamów prenumeratę