Pozytywiści i romantycy

Dariusz Wójcik

Rozum czy serce? Służba innym czy indywidualizm? Praca czy walka? Proza życia czy poezja? Oto dylematy, z jakimi zmagają się nastolatki, rozwiązując testy maturalne.

W nagrodę za zdaną maturę rodzice fundują dzieciakom kursy prawa jazdy i pierwsze samochody. I w tym właśnie momencie dokonuje się prawdziwy podział na pozytywistów i romantyków. Pierwsi, kierujący się rozumem, nastawieni na służbę innym, podejmujący pracę u podstaw i pogodzeni z prozą życia wstępują do policji drogowej lub straży miejskiej, wylegają na ulice naszych miast i polskie drogi z fotoradarami. Drudzy, pędzący za odruchem serca, okazujący daleko posunięty indywidualizm walczący z wszelkimi ograniczeniami i przepełnieni poezją gnają w swych autach z drugiej ręki po drogach, ignorując znaki drogowe i przepisy.

Straż gminna i miejska, policja drogowa, Inspekcja Transportu Drogowego i Bóg jeden wie, kto jeszcze, inwestują ustawicznie w nowe fotoradary. Z punktu widzenia pozytywisty fotoradar to urządzenie służące do wykrywania romantyków. Z punktu widzenia romantyka fotoradar to punkt stały lub ruchomy, przed którym należy nagle zwolnić po to, by zaraz za nim gwałtownie przyspieszyć. I tak pozostanie do czasu, gdy fotoradar będzie wisiał na każdej przydrożnej latarni i każdym słupku kilometrowym jak Polska długa i szeroka. Wraz z „tanieniem" elektroniki i umasawianiem produkcji kiedyś w końcu to nastąpi. Nie ma co do tego najmniejszej wątpliwości.

O wiele prościej byłoby, gdyby światowy przemysł motoryzacyjny zaczął produkować auta o maksymalnej mocy 30 KM i prędkości maksymalnej 120 km/h (w istniejących pojazdach należałoby zamontować stosowne blokady). Już widzę te wyścigi Grand Prix, podczas których pojazdy o możliwościach porównywalnych z fiatem 126 mkną po torze pokrytym wybojami, plamami oleju i różnego rodzaju odpadkami, a na ten tor w najmniej spodziewanych momentach wbiegają za piłką roboty udające dzieciaki. Zerwiesz zawieszenie - dyskwalifikacja. Wypadniesz z toru - dyskwalifikacja. Przejedziesz robota - dożywotnia dyskwalifikacja. To dopiero byłyby emocje!

Tylko jak zmusić motoryzacyjnych magnatów do wprowadzenia podobnych ograniczeń, a następnie jak nakłonić nabywców do kupienia czegoś takiego? Nie ma takiej możliwości. Każdy przeromantyzowany młodzian jest świadom tego, że jego męskość wyraża się w koniach mechanicznych i kilometrach na godzinę - im więcej, tym lepiej. Wie to rzecz jasna również każda zromantyzowana dziewoja. A ich upozytywistycznieni koledzy i koleżanki potrzebują koni mechanicznych i maksymalnych prędkości, żeby przegonić romantyków, zatrzymać ich i wlepić im mandaty. I tak to się kręci.

Cezary Kruk

Już jest - najnowszy "autoEXPERT" 2/2012. 

autoExpert 05 2024

Chcesz otrzymać nasze czasopismo?

Zamów prenumeratę