Smartfon testerem?

Maciej Blum
20.5.2015

Niedawno do naszej redakcji trafiło ciekawe urządzenie diagnostyczne o nazwie Izzy Drive. Jest to interfejs wpinany w złącze OBD w pojeździe. Parametry odczytywane są natomiast na smartfonie lub tablecie po zainstalowaniu odpowiedniego oprogramowania.

Idea oprogramowania diagnostycznego działającego na platformie Android nie jest nowa. Już w tej chwili niektóre urządzenia firm Texa czy Launch pracują z wykorzystaniem tej platformy. Popularność tego systemu operacyjnego dla urządzeń przenośnych jest na tyle duża, że zaczyna stanowić poważną konkurencją dla urządzeń będących przystawkami do komputerów klasy PC.
W przypadku urządzenia Izzy Drive mamy do czynienia z aplikacją, którą można pobrać ze Sklepu Play (dostępne są dwie wersje, płatna i bezpłatna, różniące się zakresem funkcjonalności). Po zainstalowaniu aplikacji na urządzeniu mobilnym oraz konfiguracji konta wystarczy wpięcie interfejsu do gniazda diagnostycznego w pojeździe.
Kolejnym krokiem jest skonfigurowanie transmisji Bluetooth, ponieważ dzięki temu odbywa się przekazywanie danych z interfejsu. Prawidłowe połączenie sygnalizowane będzie kontrolką na interfejsie oraz możliwością wyboru pojazdu z listy na urządzeniu przenośnym.
Urządzenie pozwala na odczyt podstawowych wartości dostępnych z poziomu OBD. Jedną z opcji jest odczyt pamięci usterek oraz odczyt wartości aktualnych, takich jak obciążenie silnika czy inne wartości dostarczane przez czujniki. Między innymi jest to informacja o kącie wyprzedzenia zapłonu, kącie otwarcia przepustnicy czy obciążeniu silnika.
Oprócz informacji czysto diagnostycznych urządzenie to ma wbudowany rejestrator wraz z nawigacją po stacjach benzynowych, co pozwala na wybór tej z lepszymi cenami.

Łyżka dziegciu
Działanie modułu pod kątem diagnostyki postanowiliśmy sprawdzić na kilku samochodach. Pierwszym był tradycyjny Opel Astra 2 generacji z silnikiem 1,6 (100 KM, rok produkcji 2001). Mimo iż był ona wyświetlanej liście pojazdów, nie udało się z nim połączyć. Kolejnym autem była Toyota Yaris w wersji TS (1,8, 133 KM, 2007 rok). W tym samochodzie zamarkowana została usterka, żeby aktywowana została kontrolka MIL na desce rozdzielczej (odłączenie sondy lambda). Mimo aktywacji kontrolki MIL aplikacja nie zauważyła żadnych zapisów w pamięci błędów. W tym przypadku próby były prowadzone dla ustawień programu dla wersji 1,0, 1,3 Toyoty Yaris oraz dla wersji 1,8 i 2,0 Toyoty Avensis. Dopiero w dwóch ostatnich ustawieniach możliwa stała się jakakolwiek komunikacja ze sterownikiem samochodu i prawidłowy odczyt parametrów.
Następnie działanie funkcji diagnostycznych Izzy Drive testowano na modelu Nissan Pathfinder (2,5 dCi, 2005 rok). Tutaj moduł połączył się bez problemu, jednak dane prezentowane podczas odczytu parametrów wzbudzały wątpliwości, ponieważ - mimo pracującego silnika- wskazywane były zerowe wartości.
Ostatnim samochodem była nowa Toyota Yaris (1,3 benzyna, 2013 rok). I tutaj również, mimo prawidłowego połączenia oraz wyboru samochodu i modelu z listy, odczytane wartości nie do końca odpowiadały rzeczywistym. Dla przykładu, podczas pracy na biegu jałowym prezentowane było obciążenie silnika na poziomie 38%.

Światełko w tunelu?
Okazuje się więc, że testowane urządzenie nie jest przeznaczone w 100% do diagnostyki pojazdu. Jego założeniem jest bardziej wspieranie kierowcy lub właściciela pojazdu dzięki możliwości kontroli parametrów jazdy. Przy dodatkowym połączeniu z Internetem i zalogowaniu się na specjalnie założonym koncie możliwy jest bieżący monitoring pojazdu znajdującego się w trasie. Jest to świetna opcja dla właścicieli firm.
W przypadku funkcji diagnostycznych, jeśli odczyt danych dotyczących parametrów pracy silnika i wskazań czujników jest możliwy (choć może nie zawsze prawidłowy), z pewnością już niedługo tego typu narzędzia będą oferowały więcej możliwości. Także kwestią czasu jest odblokowanie możliwości kasowania pamięci błędów lub kodowania podzespołów.
W trakcie naszego testu nie skupialiśmy się na funkcjach podstawowych tego urządzenia, jak choćby rejestrator jazdy, lecz na możliwościach diagnostyki podzespołów samochodu. Należy mieć jednak nadzieję, że kolejne wersje oprogramowania zostaną udoskonalone, co wyeliminuje obecne niejasności. Jak każda technologia i ta cierpi na choroby wieku dziecięcego, z których jednak wyrośnie.
Należy także zwrócić uwagę na liczbę tego typu rozwiązań dostępnych w naszych telefonach komórkowych. Trudno oceniać wszystkie, jednak w przypadku najdroższej koszt wynosi około 200 złotych. Do tego należy doliczyć koszt modułu wpinanego do złącza OBD.
Czy to jest potrzebne? Trudno powiedzieć. Jak wspomniałem podstawową funkcją tego urządzenia nie jest diagnostyka sama w sobie, tylko monitoring parametrów pracy silnika i funkcje kamery. Funkcje diagnostyczne dają pewne możliwości, jednak w rękach niewprawnych użytkowników mogą przyczynić się do zbagatelizowania pewnych objawów lub do stworzenia problemu na podstawie błędnego odczytu. Należy pamiętać, że do profesjonalnej diagnostyki konieczny jest nie tylko sprzęt, ale i umiejętność jego użycia oraz zinterpretowania odczytanych za jego pomocą parametrów.

Maciej Blum
redaktor naczelny "autoEXPERTA"

O Autorze

Tagi artykułu

autoExpert 04 2024

Chcesz otrzymać nasze czasopismo?

Zamów prenumeratę